Ryzyka znieczuleń ogólnych w kontekście leczenia stomatologicznego (hipertermia złośliwa) – sprawa karna

Ryzyka znieczuleń ogólnych w kontekście leczenia stomatologicznego (hipertermia złośliwa) – sprawa karna

Kolejna sprawa dotycząca anestezjologii. Tym razem karna. Niespełna czteroletni chłopiec cierpiał na problemy z uzębieniem. Miał liczne ubytki, niektóre korzenie wymagały ekstrakcji. Niestety nie chciał współpracować ze stomatologami. Pewnym rozwiązaniem miało okazać się leczenie w znieczuleniu ogólnym. Taką formę leczenia stosuje się, choć stosunkowo rzadko, w przypadku pacjentów wykazujących lęk i szczególnie wrażliwych na ból. Znieczulenia ogólne są stosunkowo bezpieczne, aczkolwiek zawsze niosą ze sobą ryzyka. Niekiedy epilogiem komplikacji jest zgon, co niestety miało miejsce w przedmiotowej sprawie.

Anestezjolog zebrał wywiad od matki dziecka i nie stwierdził przeciwwskazań do znieczulenia.

Lekarz podał: Dormicom, Sewofluran, Suksametonium, Ketonal, podtlenek azotu oraz podłączył kroplówkę z glukozą.

Pacjent został wprowadzony w stan znieczulenia ogólnego, a stomatolog rozpoczął leczenie. 

Po 45 minutach temperatura ciepła pacjenta wzrosła i pojawiły się zaburzenia rytmu serca. Tętno obniżało się. Anestezjolog podał atropinę, lecz jej efekty były krótkotrwałe. Równocześnie anestezjolog zauważył sztywność mięśni dziecka. Temperatura wciąż rosła, osiągając 40 stopni celsjusza. W końcu doszło do zatrzymania akcji serca. 

Temperatura wciąż rosła, osiągając 40 stopni celsjusza. W końcu doszło do zatrzymania akcji serca.

Anestezjolog zaczął podejrzewać tzw. hipertermię złośliwą. Jest to rzadka choroba (a w zasadzie zagrażający życiu stan organizmu), mająca podłoże genetyczne (chodzi o zaburzenia dystrybucji jonów wapnia w komórkach).

Wobec swojej diagnozy wezwał pogotowie ratunkowe i rozpoczął resuscytację, którą kontynuowała załoga z pogotowia ratunkowego. Pacjenta nie udało się jednak uratować.

Czy można było zrobić coś więcej, co zapewne ocaliłoby życie dziecka? Tak.

Wszczęto postępowanie karne. Powołani przez prokuratora biegli stwierdzili, że dobór leków i rodzaj znieczulenia były właściwe. Krytycznie natomiast ocenili zachowanie anestezjologa w chwili wystąpienia komplikacji – podejrzewając bowiem hipertermię złośliwą lekarz nie podjął żadnych wysiłków by podać pacjentowi dantrolen sodu.

Jest to lek który stosuje się u pacjentów, u których podejrzewa się występowanie owej hipertermii złośliwej. Z uwagi na to, że hipertermię spotyka się relatywnie rzadko, a lek jest drogi i nietrwały, dantrolen często nie stanowi wyposażenia standardowego jednostek, w których przeprowadza się znieczulenia ogólne.

Podejrzewając bowiem hipertermię złośliwą lekarz nie podjął żadnych wysiłków by podać pacjentowi dantrolen sodu.

Lekarz jednak, nie dysponując nim, winien mieć wiedzę, skąd można szybko taki lek uzyskać, względnie powinien wzywając pogotowie podać tę informację dyspozytorowi. Tego nie uczynił.

Mając taki obraz sprawy prokurator postawił anestezjologowi zarzut nieumyślnego narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, tj. przestępstwo z art. 160 § 3 kodeksu karnego. Akt oskarżenia trafił do sądu.

W toku rozprawy oskarżona przyznała się do zarzucanego jej czynu i wnioskowała o skazanie jej i wymierzenie kary 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby wynoszący 2 lata. Prokurator i oskarżyciele posiłkowi nie oponowali, a sąd przychylił się do wniosku. Po zakończeniu sprawy lekarz anestezjolog porzuciła praktykę lekarską (wedle innych źródeł po prostu przeszła na emeryturę).

Prześlij komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

4 komentarze

  1. Witam, ciekawy blog i ciekawa sprawa. Frapuje mnie tylko jedna rzecz. Skoro można było zrobić więcej, aby uratować życie pacjenta, tzn. podać pacjentowi dantrolen sodu lub przynajmniej powiadomić o takiej konieczności zespół ratowniczy – co zapewne ocaliłoby życie dziecka – to dlaczego anestezjolog nie odpowiadał za spowodowanie śmierci pacjenta (art. 155 k.k.), a jedynie za narażenie go na niebezpieczeństwo? Skutkiem zdarzenia był przecież nie tylko stan niebezpieczeństwa utraty życia przez pacjenta, ale jego śmierć.
    Z opisu zdarzenia wynika, że istniały podstawy do przypisania anestezjologowi skutku śmiertelnego: naruszył on istotne reguły postępowania w sytuacji podejrzenia hipertermii, a śmierć pacjenta była obiektywnie przewidywalna, dość typowa w tych okolicznościach… Kwalifikacja prawna przyjęta przez sąd wydaje mi się, w tym stanie faktycznym, jeśli można tak to ująć, "połowiczna". Pozdrawiam

  2. Panie Mikołaju,
    dziękuję za miłe słowo i wyrażam uznanie również wobec Pańskiego bloga. Konstatacja w istocie słuszna. Myślę, że logika sądu była następująca: pacjenta w stan znieczulenia wprowadzono prawidłowo. Skutek śmiertelny nastąpił jako niezwykle rzadkie powikłanie samego znieczulenia – hipertermii złośliwej. Brak należytego postępowania "ratunkowego" naraził pacjenta na skutek (który niestety nastąpił), nie mniej jednak to nie anestezjolog nieumyślnie spowodował śmierć człowieka.
    Aczkolwiek chyba faktycznie trafna byłaby kumulatywna kwalifikacja z art. 160 § 1 kk i 155 kk – chociaż zgodnie z wyr. SN z 28 kwietnia 2000 r. (V KKN 318/99) kwalifikacja czynu jako przestępstwa z art. 155 konsumuje kwalifikację z art. 160 § 3 kk.

  3. Ciekawe co dałoby poinformowanie dyspozytora,skoro ZRM nie mają na wyposażeniu dantolenu?

  4. Panie Mikołaju, skoro nie stanowi wyposażenia standardowego nawet w szpitalu, to zdanie do pogotowia ratunkowego byłoby tylko dla prokuratora.

Zobacz również