Ten tekst stanowił bezpośrednią kontynuację wątku – Gdy na „porodówce” brakuje miejsc i rodzi się w samochodzie – cz. I Przypomnijmy, Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo pacjentki skierowane przeciwko lekarzowi oraz szpitalowi o nakazanie przeprosin i zapłatę. Czas na zmianę optyki.
Dwa słowa uzupełnienia do wyroku Sądu Okręgowego
W uzupełnieniu do wcześniej już wskazywanych racji które przyświecały Sądowi Okręgowemu należy dodać, iż sąd ten:
- podkreślił, że co prawda decyzja lekarza była ryzykowna, ale uzasadniona,
- co więcej – w jego ocenie skutki decyzji lekarza ograniczyły się do stresu, dyskomfortu i strachu rodzącej, natomiast jej samej ani dziecku nic się nie stało.
Odnośnie punktu 2 – sąd zdaje się wskazywać, że narażenie, czy wręcz spowodowanie stresu, strachu (a w tym przypadku chyba po prostu upokorzenia) nie zasługuje na reakcję prawną. Z tym się nie zgadzam, ale o tym napiszemy innym razem.
W praktyce naprawdę rzadko zdarza się, aby Sąd kwestionował opinie biegłych (choć jak mawia się – „Sąd najwyższym biegłym” :-) Powołani w sprawie biegli z dwóch ośrodków akademickich jednoznacznie stwierdzili: decyzja lekarza przekraczała granice dozwolonego ryzyka. Sąd uznał jednak, że opinia ta:
- nie uwzględnia „realiów związanych z organizacją warszawskiej służby zdrowia” (z prawnego punktu widzenia – sformułowanie naprawdę intrygujące!),
- a nadto pominięto kwestię w różnicach czasu przejazdu (wliczając dojazd) karetki i samochodu męża powódki.
Sprawa cywilna – II instancja
Sąd Apelacyjny w Warszawie naprawdę głęboko pochylił się nad sprawą i w istotnej części jego zapatrywanie było odmienne. Uzasadnienie orzeczenia sądu apelacyjnego jest tak tak dobre (choć nie w całej rozciągłości, o czym dalej), że zasługuje na przytoczenie dosłownie jego fragmentów:
W pierwszej kolejności rozważono czy dobra osobiste pacjentki – powódki zostały naruszone:
- Urodzenie dziecka dla każdej kobiety (pomijając przypadki patologii społecznej) stanowi wydarzenie tak doniosłe, a jednocześnie związane z tak dużym zagrożeniem życia własnego, jak i mającego się narodzić dziecka, że usprawiedliwione jest oczekiwanie, aby w tym okresie kobieta otoczona była jak najlepszą opieką nie tylko najbliższej rodziny, ale także ze strony służby zdrowia.
- Należy stwierdzić, iż odbycie porodu w porze nocnej wczesną jesienią, na przednim siedzeniu samochodu osobowego stojącego przed szpitalem, w obecności obcych osób niebędących personelem medycznym (asysta przypadkowych policjantów), bez zapewnienia podstawowych wymogów sanitarnych oraz możliwości skorzystania w razie potrzeby z niezbędnego sprzętu medycznego, w drastyczny sposób odbiegało od spełnienia wyżej określonych oczekiwań.
- Powódka bowiem w najbardziej krytycznym dla niej momencie nie otrzymała świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom wiedzy medycznej, ani też nie zapewniono jej prawa do intymności i poszanowania godności w czasie udzielania jej świadczeń zdrowotnych.
- Naruszenie wskazanych praw powódki jako pacjentki stanowiło naruszenie jej dóbr osobistych określonych przez nią jako prawo do bezpieczeństwa, właściwej opieki medycznej, zapewnienia ochrony zdrowia i intymności, poszanowania godności – jako osoby ludzkiej i kobiety, która jedno z najbardziej intymnych, a jednocześnie doniosłych zdarzeń w swoim życiu zmuszona była wystawić na widok osób postronnych (art. 23 k.c.).
Sąd dodał, że nie można poprzestać – jak uczynił to sąd pierwszej instancji – tylko na stwierdzeniu, że powódka odczuwała jedynie dyskomfort fizyczny i psychiczny, a nie poniosła ani ona, ani dziecko żadnego uszczerbku na zdrowiu. Właśnie ów dyskomfort – będący sumą negatywnych przeżyć psychicznych wywołanych bólem, niewygodą, strachem i upokorzeniem – stanowi usprawiedliwioną reakcję powódki na naruszenie jej dóbr prawnie chronionych i jest to reakcja zrozumiała dla każdego.
Sąd Apelacyjny zatem przesądził, że do naruszenia dóbr osobistych doszło.
Teraz należy rozważyć, czy do naruszenia dóbr osobistych doszło na skutek działania szpitala i lekarza.
Sąd odpowiedział na to pytanie twierdząco. Uznał, że gdyby lekarz zapewnił powódce transport karetką, nie doszłoby do zdarzenia o tak dramatycznym przebiegu. Związek przyczynowy zatem istnieje.
Czy lekarz działał bezprawnie, skoro związany był zarządzeniami?
Jest to kolejny, istotny problem. Przypomnijmy – pozwany był zarówno szpital, jak i lekarz. Sąd uznał, że skoro lekarz działał zgodnie z wydanymi zarządzeniami, to nie działał w sposób bezprawny. Nie może on odpowiadać za sposób organizacji opieki medycznej.
To zasługuje na polemikę – nie zgadzam się z tą optyką. Lekarza przede wszystkim obowiązują przepisy ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Przepisy te, a także Kodeks Etyki Lekarskiej, określają zasady wykonywania zawodu. Polecenia przełożonych sprzeczne z ww. przepisami nie wiążą lekarza.
Artykuł 30 „ustawy lekarskiej” wyraźnie zaś stanowi: lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia, oraz w innych przypadkach niecierpiących zwłoki.
Wyobrażacie sobie Państwo sytuację odmowy udzielania pomocy na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przez lekarza człowiekowi po ciężkim wypadku komunikacyjnym, gdyż jego przełożony zabronił? Ja też nie.
Znaczenie orzeczenia sądu dyscyplinarnego
To, że lekarz działał zgodnie z zarządzeniami nie uwalnia go absolutnie (z góry) od odpowiedzialności. Przypomnijmy – lekarz został uznany przez sądy lekarskie winnym popełnienia przewinienia zawodowego. W procesie cywilnym sąd nie jest jednak związany takim orzeczeniem. Nie mniej jednak zdaniem Sądu Apelacyjnego „nie można nad tym faktem przejść obojętnie”. I słusznie.
Sąd uznał, że skoro zasiadający w takim sądzie lekarze posiadający wiedzę specjalistyczną uznali, że postępowanie obwinionego (w procesie cywilnym – pozwanego) lekarza było nieprawidłowe, to nie sposób uznać, że nie działał on bezprawnie.
Na czym w istocie polegał błąd lekarza
Lekarz nie udzielił powódce koniecznej pomocy medycznej. Skierował ją bowiem do innego szpitala, nie zabezpieczając transportu. Powinien wezwać transport medyczny, a w międzyczasie pacjentkę pozostawić w izbie przyjęć. Obowiązkiem lekarza jest dbać o dobro pacjenta z punktu wiedzy medycznej. Oczekiwanie w izbie przyjęć (a nawet poród na niej), czy też rodzenie w karetce (gdzie jest wykwalifikowany personel i sprzęt), może nie byłoby komfortowe dla pacjentki, nie mniej jednak bezpieczniejsze aniżeli odbywanie porodu w samochodzie bez opieki.
Co więcej – sąd opierając się na opiniach biegłych stwierdził, że skoro powódka była wieloródką (była to jej trzecia ciążą) to lekarz mógł i powinien przewidzieć poród nagły. Transport własnym samochodem stanowił zatem narażenie powódki na odbycie porodu w warunkach pozaszpitalnych.
Co jeszcze w sprawie „piszczy”
Czy szpital ma obowiązek przepraszać za błąd/postępowanie lekarza czy jest obowiązek tylko samego lekarza?
Czy żądanie opublikowania przeprosin w prasie, którą zawiadomił sam mąż pacjentki jest uzasadnione?
Ostatecznie – czy pacjentka może liczyć na zadośćuczynienie za doznaną krzywdę? Jeżeli tak, to w jakiej wysokości?
Te kwestie rozstrzygniemy w części trzeciej.
Prześlij komentarz