W niniejszym artykule kontynuujemy wątek tajemnicy lekarskiej, czci i kulcie osoby zmarłej oraz prywatności jej rodziny, opierając się na kazusie „wielkiego sekretu” francuskiego prezydenta Francoisa Mitterranda. Czas na aspekt procesu karnego, zagadnienie możliwości żądania informacji o zdrowiu głowy państwa, kultu pamięci po osobie zmarłej. Opowiemy o skardze wniesionej przeciwko Francji do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w zw. z orzeczeniem zakazu dystrybucji książki, ujawniającej „sekret” prezydenta, objęty tajemnicą lekarską.
„Kazus Mitteranda i Gublera” stanowi znakomitą okazję do refleksji nad kilkoma problemami, w tym:
- jawności informacji o stanie zdrowia osób zajmujących czołowe pozycje w administracji państwowej,
- dóbr osobistych osoby zmarłej i kultu pamięci po zmarłym,
- zasadności orzekania zakazu rozpowszechniania publikacji, w której ujawnia się dane objęte tajemnicą lekarską, w sposób bezterminowy.
W cz. I koncentrowaliśmy się na procesie cywilnym, tym razem rozważania zaczniemy od informacji o wyroku karnym jaki zapadł w omawianej sprawie.
Proces karny
Dr Gublerowi postawiono zarzuty złamania tajemnicy prawnie chronionej. Został skazany na karę czterech miesięcy pozbawienia wolności (w zawieszeniu). Pozostali dwa współautorzy publikacji (jako pomocnicy) – Gonad i Orban – zostali ukarani grzywnami.
Stan zdrowia głowy państwa
Przypomnijmy – pewien czas temu do sejmowej komisji „Przyjazne państwo” wpłynął projekt, który przewidywał, że informacje o stanie zdrowia prezydenta, premiera oraz marszałków Sejmu i Senatu będą publikowane corocznie. Projekt ostatecznie upadł.
Spekulacje na temat stanu zdrowia polityków piastujących najwyższe funkcje państwowe są domeną ogólnoświatową. Nie obeszły także Polski (np. w 2011 roku „Gazeta Polska” sugerowała, że stan zdrowia prezydenta Komorowskiego jest zły, że cierpi on na niedokrwienność mózgu, nagłe stany zaburzenia świadomości i omdlenia).
W świetle dokumentu przygotowanego przez Biuro Analiz Sejmowych w lipcu 2010 r. „W państwach Unii Europejskiej informacje o stanie zdrowia uznawane są za szczególnie wrażliwe i podlegają przepisom ustaw o ochronie danych osobowych. Jedynym wyjątkiem jest Łotwa, gdzie informacja o stanie zdrowia prezydenta jest wyłączona z ustawy o ochronie danych osobowych i ma charakter ogólnodostępny. Część krajów, pomimo braku przepisów regulujących zagadnienie podawania do publicznej wiadomości informacji o stanie zdrowia najważniejszych osób w państwie, praktykuje utrwalone przez wiele lat zwyczaje w tej kwestii. Zwyczajowo informacje takie podaje się chociażby w Hiszpanii, Królestwie Niderlandów i Finlandii. Zdarza się także, iż w niektórych państwach praktyka taka może być zawieszona w zależności od decyzji samego zainteresowanego czego przykładem może być Litwa, gdzie informacje o stanie swojego zdrowia regularnie przekazywał były prezydent V. Adamkus lecz już jego następczyni – prezydent D. Grybauskaite – zwyczaju tego zaniechała” (cyt. za Dobromirem Dziewulakiem, autorem dokumentu).
Równie ciekawy jest zasygnalizowany już wcześniej prawniczy problem legitymacji członków rodziny do ochrony „dobrego imienia” zmarłego.
Tradycyjny podejście do dóbr osobistych zakłada, że gasną one wraz ze śmiercią uprawnionego.
Kult pamięci po osobie zmarłej stanowi dobro osobiste. W orzecznictwie sądowym ugruntowany jest pogląd, że jest to samoistne dobro osób bliskich zmarłego (a nie jego samego!). Zawiera się w nim prawo do ochrony czci i prywatności osoby zmarłej w zakresie, w jakim godzi to w uczucia osób najbliższych.
Na gruncie prawa polskiego możliwe jest więc wytoczenie powództwa o ochronę dóbr osobistych w postaci kultu pamięci po osobie zmarłej. Broni się jednak „swoich dóbr osobistych” (żyjącego członka rodziny zmarłego), nie zaś dóbr osoby zmarłej. Koncepcja którą przyjęto w sprawie Mitteranda jest jednak zgoła inna. Francuskie sądy uznały, że rodzina broniła nie tylko swoich dóbr osobistych, lecz i praw zmarłego, które oddziedziczyli. Wykonywali zatem nie tylko prawa własne, ale również zmarłego, niejako w jego imieniu.
Na rodzimym „poletku” problem ochrony własnych dóbr osobistych w sytuacji bezpośredniego naruszenia dóbr innej osoby był rozważany w sprawie dot. książki nt. jednego z byłych już prezydentów (zarzucano mu agenturalną przeszłość, mimo że wyrok sądu lustracyjnego obalał te zarzuty – co w książce pominięto). Pozew przeciwko wydawcy wytoczył osobiście jeden z adwokatów, twierdząc, że poprzez publikację książki na temat byłego prezydenta naruszono jego dobro osobiste, jakimi jest pamięć i szacunek dla byłego już prezydenta. Powództwo został oddalone. Sądy wskazały, że odczucie powoda o naruszeniu jego dóbr osobistych było subiektywne, ponieważ nie wiąże go z prezydentem żadne pokrewieństwo, przyjaźń czy szczególna więź emocjonalna.
Podobne powództwo, wytoczone jednakże przez córkę prezydenta, zostało częściowo uwzględnione przez sąd I instancji. Sąd wskazał na szczególną więź emocjonalną i rodzinną łączącą powódkę z ojcem i stwierdził, że wydanie książki, w której znajdują się fakty godzące w dobre imię ojca, godzi także w dobra córki. Nie mniej jednak w instancji odwoławczej wyrok zmieniono i powództwo oddalono (a to z tego powodu, że sąd uznał, iż córka, nie stawiając się na przesłuchanie, nie udowodniła, iż doznała krzywdy). Zahaczamy więc tu o problem pokrzywdzenia pośredniego, o czym szerzej pisałem tutaj.
Sprawa przed ETPCZ
Editions Plon, wydawnictwo któremu przysługiwały prawa majątkowe do książki, wniosło do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCZ) skargę przeciwko Francji, zarzucając jej złamanie art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Odwołuje się on do wolności wyrażania opinii. Wydawnictwo zarzucało, iż orzeczenie zakazu rozpowszechniania książki było nieuprawnione i zbyt daleko idące, nie znajdując oparcia w ochronie interesów chronionych w społeczeństwie demokratycznym (w dużym skrócie). Trybunał uznał, że o ile udzielenie krótkoterminowego zabezpieczenia należy uznać za uprawnione, to orzeczenie zakazujące bezterminowo dystrybucji ksiązki jest nie do pogodzenia ze standardami konwencyjnymi (tym bardziej, że sprawa była znana, szeroko komentowana). Trybunał odmówił jednak zasądzenia na rzecz skarżącego odszkodowania (na które miał się składać utracony zysk), stwierdzając, że wyliczenia miały charakter wysoce spekulacyjny (wydawnictwo twierdziło, że gdyby nie zakaz sprzedałoby 250 000 egzemplarzy książki, zamiast 40 000, które udało się sprzedać przed udzieleniem zabezpieczenia).
Prześlij komentarz