Francois Mitterrand był prezydentem Francji przez 14 lat (1981-1995). Jest uznawany za jednego z największych prezydentów w historii Francji. W kraju tym cyklicznie publikowane są biuletyny na temat stanu zdrowia głowy państwa, choć jest to kwestia zwyczaju, a nie wymogu prawnego. W roku 1996 w „Le Monde” ukazał się artykuł, który stwierdzał, że już na początku pierwszej kadencji Mitterranda wykryto u niego raka prostaty, prezydent jednak nakazał utajnić ten fakt. Biuletyny stwierdzały więc nieprawdę. Przez szereg lat lekarzem Mitterranda był dr Claude Gubler, który w 1996 roku, krótko po śmierci prezydenta, zdecydował się opisać historię, ze szczegółami medycznymi, w książce „Le Grand Secret”. Jak twierdził, uczynił to w imię interesu społecznego, a sprawa była już wówczas znana opinii publicznej. Czy złamał tajemnicę lekarską? Czy rodzina mogła dochodzić roszczeń związanych z naruszeniem dóbr osobistych zmarłego?
Mitterranda wybrano na prezydenta 10 maja 1981 roku. Już w listopadzie 1981 r. wykryto u niego raka prostaty. Według prognoz oczekiwana długość jego życia miała wynosić od trzech miesięcy do trzech lat. Przeżył tymczasem jeszcze lat 15.
Tuż po ukazaniu się książki wdowa po prezydencie i jego dzieci zdecydowali się wystąpić na drogę sądową. Złożyli wniosek o udzielenie tymczasowego zabezpieczenia potencjalnym roszczeniom powodów. Paryski Tribunal de grande instance w dzień po złożeniu wniosku udzielił wnioskodawcom zabezpieczenia zakazując wydawcy i Gublerowi dalszego rozpowszechniania książki. Sąd stwierdził, że każdy ma prawo do poszanowania życia prywatnego, a ochrona rozszerza się na krewnych, jeżeli rzecz dotyczy również ich prywatności i życia rodzinnego.
Niedługo potem wniesiono powództwo. Powodowie domagali się orzeczenia zakazu wznowienia druku i rozpowszechniania książki, jak i odszkodowania. Powodowie twierdzili, że publikacja książki ujawniającej szczegóły prywatnego życia prezydenta pociągnęła za sobą krzywdę dla jego najbliższych.
Sąd nakazał pozwanym (Gublerowi i wydawcy) zapłacić odszkodowanie w wysokości 100 000 franków na rzecz wdowy po prezydencie oraz po 80 000 franków na rzecz każdego z trojga dzieci. Utrzymano zakaz dystrybucji książki.
Składając apelację pozwani podnosili, że powodowie nie mają legitymacji czynnej (upraszczając – nie są procesowo uprawnieni do wytoczenia powództwa i dochodzenia roszczeń) – twierdzili, że skoro ujawniono dane dot. Francoisa Mitterranda, to tylko on może dochodzić ochrony jego życia prywatnego. Pozwani wskazywali, że tylko żyjący mogą domagać się ochrony ich prywatności.
W uzasadnieniu sąd odwoławczy (podobnie zresztą jak sąd I instancji) stwierdził, że Francuski Kodeks Etyki Lekarskiej (tak jak polski), stwierdza, że śmierć pacjenta nie zwalnia lekarza od obowiązku zachowania poufności. Nadto, obowiązek zachowania tajemnicy lekarskiej ma charakter ogólny i bezwzględny (chyba, że prawo wprost przewiduje wyjątek), a lekarz nie może sam zwolnić się niej, argumentując to troską o należyte funkcjonowanie państwa lub dawanie świadectwa historycznej prawdzie.
Paryski Sąd Apelacyjny stwierdził, że powodowie byli uprawnieni do wytoczenia powództwa. Uznał bowiem, że mimo że książka została opublikowana po śmierci prezydenta, to kontrakt na jej wydanie podpisano przed jego zgonem. Sąd uznał, że Mitterrandowie „odziedziczyli” od zmarłego jego uprawnienia w zakresie dochodzenia roszczeń związanych z naruszeniem jego dóbr osobistych.
Rozstrzygnięcie sądów cywilnych pociąga za sobą szereg ciekawych aspektów na kanwie cywilistycznej i rodzi pytanie czy podobne roszczenie mogłoby zostać uwzględnione na gruncie prawa polskiego. Orzeczenie zakazujące rozpowszechniania książki zostało poddane zaś ocenie przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Nadto sprawa została zbadana także na gruncie prawnokarnym. O tym wszystkim w części II.
Prześlij komentarz