Pacjentka H nie była zadowolona z wyglądu swojego biustu – utracił jędrność, piersi były małe. W jej ocenie piersi nadal były jednak symetryczne, żadna z nich zwisała ponad miarę względem drugiej. Zdecydowała się na operację plastyczną. Z efektu ostatecznie nie była zadowolona i sprawa trafiła na salę sądową.
Lekarz zakwalifikował pacjentkę zabiegu podwieszenia/podciągnięcia piersi.
Gdy pacjentka trafiła na salę operacyjną zmieniła zdanie co do zakresu zabiegu – zrezygnowała z podciągnięcia piersi obawiając się zmniejszenia biustu i blizn pozabiegowych. Zdecydowała się na zabieg implantacji biustu. W szpitalu brak było implantów, więc zabieg odłożono na kolejny dzień.
Pacjentka po zabiegu nie była zadowolona. Jej piersi stały się w niewielkim stopni asymetryczne (różnica w poziomie brodawek piersiowych wynosiła 1 cm).
Pacjentka pozwała szpital – sprawę przegrała, przede wszystkim z uwagi na przedawnienie.
Mimo uwzględniania zarzutu przedawniania (co z grubsza pozwalałoby „zamknąć sprawę” opierając się na względach formalnych) sąd pochylił się na osobistą tragedią pacjentki – powódki głębiej, pozwalając sobie na wyrażenie opinii.
Sąd stwierdził, iż zjawisko grawitacji pociąga za sobą nieuchronny proces opadania piersi – co może prowadzić do ich asymetryczności. A co więcej – całkowicie symetryczne piersi w naturze nie istnieją, a asymetria jest czymś naturalnym.
O ile zgoła można zaaprobować stanowisko sądu, zabarwione nutką złośliwości, w powyższej materii to krytycznie należy podejść do problemu prawa do informacji.
Otóż w toku procesu nie zdołano ustalić jakiego typu implanty użyto, co więcej – nawet jaki jest rodzaj, rozmiar, pochodzenie. Brak było również ew. atestów. Powódka w zw. z naruszeniem jej prawa do informacji nie uzyskała jednak zadośćuczynienia. Dlaczego?
Wszystko przez błędy procesowe – otóż mimo sygnalizowania braków w zakresie informacji, które chciała uzyskać, to nie wywiodła z tego tytułu roszczenia. Silniej problem ten zasygnalizowała dopiero w apelacji od niekorzystnego dla niej wyroku, ale na tym etapie było już za późno.
Z tej sprawy płyną trzy zasadnicze wnioski:
- rezultaty operacji naprawiających błędy piękności nie zawsze stanowią podstawę do kierowania roszczeń,
- uważajcie Państwo na co się umawiacie z operującym/podmiotem leczniczym,
- precyzja w formułowaniu roszczeń i wskazaniu podstaw żądania jest rzeczą absolutnie fundamentalną – można mieć „rację” i przegrać z uwagi na błędy procesowe.
Jeszcze inna kwestią jest problem możliwości skutecznego zobowiązania się chirurga plastyka do osiągnięcia celu/efektu, ale o tym innym razem.
Świetnie, ze zwróciliście na to uwagę.
Bardzo dobry artykuł, fajnie że poruszacie tak ważne tematy.