Obrzezanie – termin ten tradycyjnie, obiegowo budzi skojarzenia z pozbawieniem części lub całości napletka mężczyzn, aczkolwiek zabiegowi temu można podać także kobiety – sprowadza się on wówczas do częściowego lub całkowitego usunięcia łechtaczki, ew. części warg sromowych (zabieg zwany jest klitoridektomią lub wyrzezaniem). Obrzezanie dzieci płci męskiej, jak się wydaje w przeciwieństwie do obrzezania dziewczynek/kobiet, ma głębokie zakorzenienie kulturowe i religijne. Nie mniej jednak obrzezanie stanowi pewną formę ingerencji w integralność cielesną człowieka, czasami może być postrzegane jako forma okaleczenia. A to rodzić może reperkusje karne. Sprawa jest na tyle istotna i wrażliwa społecznie, że orzeczenie zapadłe w 2012 roku przed niemieckim sądem karnym stanowiło przyczynek do legislacyjnego unormowania tej problematyki.
Muzułmańska para zdecydowała o poddaniu ich czteroletniego syna obrzezaniu. Jest to praktyka powszechna w muzułmańskim świecie, a także wśród Żydów. Czasami, jednak rzadko, przeprowadzenie tego zabiegu ma uzasadnienie medyczne.
Powikłaniem zabiegu obrzezania było obfite krwawienie, które miało miejsce dwa dni po przeprowadzeniu zabiegu. Dziecko zostało zaopatrzone w szpitalu, a przebiegu zdarzenia poinformowano prokuraturę.
Sprawa trafiła do rozstrzygnięcia przed sąd karny w Kolonii. Oskarżonym był lekarz, muzułmanin, który przeprowadził zabieg na życzenie rodziców.
Sąd pierwszej instancji uniewinnił oskarżonego, stwierdzając, że przesłanką „egzoneracyjną” była prawidłowo wyrażona zgoda obojga rodziców, ukierunkowana na dobro dziecka. Sąd stwierdził także, że brak obrzezania dziecka wychowywanego w muzułmańskim otoczeniu stanowiłby jego stygmatyzację, a nadto obrzezanie przynosić może pozytywne skutki w aspekcie higieniczno-medycznym (podobno niektóre badania wykazały, iż obrzezanie przekłada się na zmniejszenie ryzyka występowania raka szyjki macicy u partnerki seksualnej, ponieważ niezachowujący higieny nieobrzezani mężczyźni przenoszą patogeny do dróg rodnych kobiety).
Wyrok został zaskarżony przez prokuratora.
Sąd odwoławczy podtrzymał uniewinnienie, z zupełnie jednak innych względów. Sąd ten uznał, że obrzezanie jest poważnym i nieodwracalnym naruszeniem integralności ludzkiego ciała. Zgoda rodziców nie ma zaś znaczenia – ich prawa rodzicielskie do decydowaniu o losie ciała dziecka są ograniczone bowiem przez prawo dziecka do integralności cielesnej i samostanowienia. O ile zdaniem sądu I instancji brak obrzezania mógłby stanowić stygmatyzację dziecka w społeczności w której żyje, tyle zdaniem sądu odwoławczego obrzezanie ogranicza prawa dziecka do wyboru późniejszej afiliacji religijnej.
W istocie w sprawie doszło do kolizji praw rodziców do wychowania dziecka i kierowania jego sprawami, dobrem samego dziecka oraz granic wolności religii. Sąd podkreślił, że przeprowadzenie obrzezania, bez wskazań medycznych, w istocie pozbawia dziecko możliwości podjęcia decyzji jaką religię chcę wyznawać i praktykować. To jednak chyba teza na wyrost.
Przesłanką uniewinnienia była zaś dobra wiara lekarza, przekonanie o tym, że jest on w pełni uprawniony do przeprowadzenia obrzezania. Lekarz działał w „błędzie co do prawa”, co pozwalało na wydanie wyroku uniewinniającego.
Orzeczenie wywołało falę komentarzy. Sprawa sprowokowała więcej dyskusji o charakterze religijno-politycznym, aniżeli medycznym.
Jak można było się spodziewać miażdżąca krytyka spadła ze strony przedstawicieli islamu oraz religii mojżeszowej. Środowiska te skrytykowały orzeczenie sądu określając je pogwałceniem wolności religii oraz praw rodziców. Wyrok kolońskiego sądu karnego, kwalifikujący obrzezanie jako karalne uszkodzenie ciała, krytykowali również niektórzy niemieccy oficjele, np. szef niemieckiego MSZ Guido Westerwelle. Również w Polsce widoczne są echa przedmiotowej sprawy. Przykładowo, Piotr Semka, publicysta „Rzeczpospolitej” stwierdził, iż „przez wieki społeczeństwa zachodnie uznawały prawo Żydów i muzułmanów do obrzezania swoich dzieci i nie widziano w tym niczego, co łamałoby prawo. Teraz nagle odwieczna praktyka religijna okazuje się przestępstwem. To groźne memento dla ludzi różnych wyznań (…) Wyrok niemieckiego sądu to element szerszego trendu – rosnącej niechęci zeświecczonego państwa do autonomii związków wyznaniowych”.
Pokłosiem sprawy były zmiany legislacyjne. W grudniu 2012 roku znowelizowano Kodeks cywilny (!) zezwalając na przeprowadzanie nieterapeutycznych zabiegów obrzezania (jednakże tylko płci męskiej!). Regulacja art. 1631 (d) BGB (niemieckiego kodeksu cywilnego) brzmi mniej więcej następująco:
Prawo osoby wykonującej władzę rodzicielską zawiera w sobie prawo do wyrażenia zgody na dokonanie obrzezania, które nie jest konieczne z medycznego punktu widzenia, dziecka płci męskiej, które nie jest w stanie z rozeznaniem wyrazić decyzji w tym przedmiocie, o ile obrzezanie będzie przeprowadzone zgodnie z zasadami wiedzy i sztuki medycznej. Nie dotyczy to sytuacji, gdy wykonanie obrzezania zagrażałoby dobru dziecka. U chłopców poniżej szóstego miesiąca życia zabiegi takie mogą być wykonywane także przez przyuczone osoby, które nie legitymują się wykształceniem medycznym.
Dziwić może kazuistyczność tego przepisu. Parlament w istocie zalegalizował tylko jedną z wielu możliwych praktyk religijnych, które wiązać się mogą z naruszeniem integralności fizycznej dziecka. Może mieć to jednak swoje uzasadnienie. Może to absurdalne, ale wyobrazić sobie można przypadek, iż wyznawcy „egzotycznej” religii będą twierdzili, że konieczne z punktu widzenia ich obrzędów i praktyk religijnych jest obcinanie kciuków albo tatuowanie znaków na policzkach małoletnich. W tym przypadku kazuistykę należy postrzegać jako wyraz ochrony praw dzieci, a nie niepotrzebny gorset nieobejmujący rozmaitości życia i religii.
Prześlij komentarz