Nierzadko zdarza się, że objawy które występują u pacjenta mogą być symptomatyczne dla różnych chorób czy stanów. Postawienie niewłaściwego rozpoznania nie zawsze może być przesłanką dla orzeczenia o winie, a tym samym uzasadniać powództwo odszkodowawcze. Tytułem przykładu:
Dnia 6 sierpnia 2006 r. pacjentka zgłosiła się na oddział ginekologiczno-położniczy szpitala w S. Dziecko urodziła siłami natury. Po porodzie była osłabiona i miała omdlenia.
Dwa dni później została wypisana ze szpitala. W kolejnych dniach w dalszym ciągu doświadczała osłabienia, omdleń, a nadto obrzęku kończyn. Z tymi objawami zgłosiła się do ginekologa, który podejrzewał pozostawienie resztek poporodowych w macicy oraz anemię.
Skierowano ją do szpitala, gdzie po przeprowadzeniu badań zdecydowano o przeprowadzeniu zabiegu wyłyżeczkowania macicy. W trakcie zabiegu doszło do krwawienia oraz objawów niewydolności krążenia. Pacjentkę przewieziono na OIOM. Wdrożono intensywną terapię i uratowano jej życie.
W trakcie pobytu w szpitalu rozpoznano u niej rzadkie, aczkolwiek bardzo poważne, powikłanie ciąży – kardiomiopatię połogową w stanie niewydolności krążenia.
Ostatecznie nie stwierdzono, aby w macicy pozostawały resztki poporodowe.
Obecnie pacjentka ma orzeczony stopień niepełnosprawności, nie pracuje, wymaga pomocy i opieki ze strony osób trzecich. Nadto ze względu na chorobę serca nie może mieć więcej dzieci.
Pacjentka zdecydowała się wnieść powództwo przeciwko szpitalowi twierdząc, że leczono ją nieprawidłowo. W powództwie żądała zasądzenia na jej rzecz kwoty 120.000 zł tytułem zadośćuczynienia, 30.000 zł tytułem odszkodowania oraz renty w wysokości 1.500 zł miesięcznie z powodu zwiększonych potrzeb.
Wyrokiem z dnia 30 maja 2011 r. Sąd Okręgowy w B. oddalił powództwo w całości.
Powołani w sprawie biegli stwierdzili, że obecny stan zdrowia powódki jest wynikiem kardiomiopatii porodowej, a nie działaniem personelu medycznego. Podjęcie działań w postaci przeprowadzenie zabiegu łyżeczkowania macicy (mimo, że ostatecznie nie stwierdzono w macicy resztek poporodowych) było prawidłowe – jego zaniechanie mogło pociągnąć za sobą skutek w postaci zatoru tętnicy płucnej.
Powódka zarzuciła w apelacji, że zaniechano wdrożenia właściwej diagnostyki, która pozwoliłaby na wykrycie owej kardiomiopatii wcześniej, a tym samym odpowiedniego leczenia.
Słuchani w toku rozprawy apelacyjnej biegli stwierdzili, że objawy które wystąpiły u powódki mogły być poczytane za typowe objawy fizjologiczne po porodzie i nie było wskazań do zlecenia konsultacji kardiologicznej czy wykonania echa serca. W ocenie biegłych owa kardiomiopatia rozwijała się podstępie, o czym świadczyć ma fakt, że pomiędzy wypisaniem jej do domu a ponowną wizytą w szpitalu minęło kilkanaście dni, a sama powódka nie zgłosiła się do szpitala tego samego dnia kiedy otrzymała do niego skierowanie od ginekologa (lecz dnia następnego).
Biegły stwierdził przy tym, że gdyby położnicy w pozwanym szpitalu „wpadli” na to, że u powódki rozwija się kardiomiopatia to można byłoby podjąć działania, które przełożyłyby się korzystnie na stan zdrowia powódki. Jednakże Sąd stwierdził, że biorąc pod uwagę „podstępność” rozwijania się choroby rozważania takie są tylko teoretyczne i nie mogą stanowić podstawy przypisania winy lekarzom.
Sąd uznał, że skoro objawy pacjentki mogły być uznane za typowe objawy poporodowe położnicy, to tym samym nie było podstaw do wszczynania nadzwyczajnej procedury medycznej, polegającej choćby na zleceniu konsultacji kardiologicznej. W związku z powyższym Sąd uznał, że pozwany szpital (jego personel) dołożył wymaganej należytej staranności.
Wyrokiem z dnia 13 stycznia 2012 r. Sąd Apelacyjny w G. oddalił apelację powódki.
Komentarze dodatkowe:
Paweł Brzezicki: W sprawie tej występują pewne wątpliwości. Wydaje się, że z niektórymi stwierdzeniami biegłego i sądu można polemizować. W świetle literatury (m. in. A.Szczeklik, M.Tendera, „Kardiologia”, t. 1, Wydawnictwo Medycyna Praktyczna, 2009) kardiomiopatia po porodzie występuje z częstością 1:3000 ciąż, czyli wcale nie aż tak rzadko, by eliminować ją przy diagnozie (lub nie zakładać jej występowania w rozpoznaniu różnicowym). Po drugie, fakt że powódka nie zgłaszała się przez kilkanaście dni do szpitala można uzasadniać tym, że po pierwsze choroba ta rozwijała się u niej stopniowo i podstępnie, po wtóre zaś tym, że lekarze stan jej samopoczucia i zdrowia przypisywali typowemu samopoczuciu kobiety po porodzie (mogła być więc przekonana, że stan ten jest przejściowo naturalny i minie). Ostatecznie zaś budzi wątpliwości, czy skorzystanie z konsultacji kardiologicznej można określać mianem „nadzwyczajnej procedury medycznej”. Wydaje się, że sąd dość bezkrytycznie polegał na opinii biegłych i zaniechał przeprowadzenia szerszego postępowania dowodowego mającego ustalić, czy omawiany „wzór” postępowania był li tylko typowym w przypadku pozwanego szpitala, czy rozpoznanie i diagnostyka powinna być szersza w świetle najnowszej wiedzy i praktyki medycznej. Nie chodzi bowiem o to by postępowanie było prawidłowe w świetle utrwalonej praktyki w danej jednostce/szpitalu, lecz by było należyte w świetle wskazań wiedzy medycznej w ogóle.
Wojciech Ossowski: zgadzam się z decyzją obu instancji. Kardiomiopatia połogowa rozwija się podstępnie i długo nie daje żadnych typowych objawów. Twierdzenie, że ze względu na czas trwania można było wdrożyć diagnostykę kardiologiczną jest trudne do obronienia. Nie istnieje na świecie położnik, który znałby wszystkie możliwe powikłania i następstwa porodu. Tego po prostu nie dałoby się w przeciętnym szpitalu w czas rozpoznać.
Prześlij komentarz