Rozległe uszkodzenie pęcherza moczowego, macicy i ścian pochwy podczas cięcia cesarskiego

Rozległe uszkodzenie pęcherza moczowego, macicy i ścian pochwy podczas cięcia cesarskiego

Trzydziestoletnia pacjentka urodziła córkę w drodze cesarskiego cięcia. Trzy lata później zaszła w drugą ciążę, która przebiegała w sposób prawidłowy. Pod jej koniec zgłosiła się do oddziału położniczego, gdzie rozpoczęto prowadzić akcję porodową. Ponieważ jednak poród nie postępował, podjęto decyzję o cięciu cesarskim, a dziecko urodziło się zdrowe.

Po zaprzestaniu działania znieczulenia pacjenta zaczęła jednak odczuwać bóle brzucha, które uniemożliwiały jej poruszanie się. Co więcej, w moczu pacjentki obecna była krew, co naturalnie było niepokojące. W czwartej dobie po porodzie pacjentka zauważyła, że mocz schodzi nie tylko do cewnika, ale i poza nim. Pacjentkę zbadano, rozpoznano u niej przetokę pęcherzowo-pochwową po czym przewieziono ją karetką do innego szpitala (do oddziału urologicznego).

Podczas przeprowadzanej w trybie pilnym operacji wykryto zrosty pęcherza moczowego z jamą macicy, pęknięcie pęcherza moczowego, ścian macicy, jej szyjki oraz ścian pochwy. Wykonano rekonstrukcję narządów pacjentki, opanowano krwawienie i odtworzono tylną ścianę pęcherza moczowego, jego architekturę. Pacjentkę po zabiegu bardzo bolał brzuch i piersi, co znacznie utrudniało karmienie piersią nowo narodzonego dziecka. Przez pierwsze pięć dni nie mogła się poruszać - konieczne było stałe podawanie jej leków przeciwbólowych oraz pomoc personelu i innych pacjentek podczas czynności związanych z higieną i jedzeniem. W tym samym czasie opiekę nad noworodkiem przejął mąż pacjentki, która nie miała możliwości kontaktu z dzieckiem.

Wydarzenia te spowodowały u pacjentki koszmary senne, w tym odczucie, że jest nadal w szpitalu. Bała się podnosić dzieci, musiała często korzystać z toalety, bała się także współżycia z mężem..  U pacjentki pojawił się także strach przed lekarzami i brak zaufania do nich oraz częste nawroty zapalenia pęcherza moczowego, konieczne były także spotkania z psychologiem z powodu złej kondycji psychicznej i zaburzeń depresyjno-lękowych przez okres 6-8 miesięcy.

Pacjentka zgłosiła ubezpieczycielowi szkodę i wystąpiła o zadośćuczynienie w wysokości 50.000 złotych. Przyznano jej zaledwie 14.000 złotych. Poszkodowana . wystąpiła o wypłatę dalszej kwoty, zgodnie z wcześniejszym żądaniem, jednak kwota przyznanego zadośćuczynienia została skorygowana zaledwie do sumy 22.000 złotych, a jej odwołanie od tej decyzji nie zostało uwzględnione, wobec czego postanowiła o pozostałą kwotę odszkodowania wystąpić na drogę sądową.

I instancja

W pierwszej instancji sprawę rozpoznawał Sąd Okręgowy.

Sąd słusznie zauważył, że zasada odpowiedzialności pozwanego w niniejszej sprawie nie była kwestionowana, a roszczenia pacjentki znajdowały podstawę prawną. Opierając się na opiniach biegłych z zakresu ginekologii i położnictwa Sąd orzekł, że personel medyczny szpitala dopuścił się kilku błędów. Po pierwsze, drugi okres porodu po przebytym cięciu cesarskim powinien trwać maksymalnie 40 do 60 minut, a w przypadku pacjentki czas ten wynosił 2-3 godziny. Po drugie, personel medyczny nie rozpoznał ani prawidłowo nie zaopatrzył rozległego uszkodzenia pęcherza moczowego, do którego doszło podczas cięcia cesarskiego. W efekcie zamknięto również jamę brzuszną z pozostawieniem niezaopatrzonej uszkodzonej ściany mięśnia macicy oraz pękniętej szyjki macicy i pochwy. Co więcej - mimo objawów sugerujących uszkodzenie pęcherza i przetokę pęcherzową przez pięć dni nie postawiono prawidłowej diagnozy.

Sąd orzekł, że powikłania wynikające z niewłaściwie przeprowadzonego zabiegu wskazanych uszkodzeń stanowiły konsekwencję stwierdzonych błędów. Tym samym to z winy personelu medycznego doszło do takich powikłań, jak ból, obecność krwi w moczu, konieczność powtórnej operacji i hospitalizacji, pojawiła się także groźba trwałej utraty zdrowia. Sąd zwrócił także uwagę na fakt, że choć obecnie pacjentka jest zdrowa i zdolna do rodzenia dzieci, rozległe pęknięcia skutkują obecnością blizn w mięśniu macicy, co może wiązać się z ryzykiem ich pęknięcia podczas kolejnej ciąży.

Sąd wziął jednak pod uwagę fakt, że źle wykonany zabieg stanowił poważne zagrożenie dla zdrowia powódki, co wiązało się z u niej z określonymi obawami i stresem. Pojawiły się u niej dolegliwości natury psychicznej, została w istotnym zakresie pozbawiona radości macierzyństwa, przedłużył się jej okres hospitalizacji, zwiększyły się także dolegliwości bólowe i czas ich trwania oraz wystąpiły zaburzenia depresyjno-lękowe o charakterze długotrwałym.

W przedstawionych okolicznościach Sąd uznał za adekwatną do rozmiaru krzywdy kwotę zadośćuczynienia w wysokości 60.000 złotych, co przy uwzględnieniu kwoty wypłaconej już przez ubezpieczyciela – czyli 22.000 złotych – uzasadniało zasądzenie z tego tytułu dodatkowych 38.000 złotych.

Prześlij komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Zobacz również