W czerwcu 2013 r. prasę obiegła wiadomość o tym, iż prokuratura zdecydowała się postawić zarzuty 66-letniemu anestezjologowi w zw. z konsekwencjami, które wyniknęły dla pacjentki poddanej znieczuleniu ogólnemu dla celów usunięcia zęba. Jak wynika z informacji prasowych, zastrzeżenia prokuratora wiążą się ze sposobem przeprowadzenia badań przed zabiegiem oraz wyposażeniem podczas jego wykonywania. Ponieważ są to li tylko informacje prasowe nie będziemy komentowali tego przypadku, aczkolwiek sprawa ta stanowić może przyczynek dla krótkiej refleksji na temat anestezjologii, intensywnej terapii, znieczulenia i ryzyka.
O błędach anestezjologa pisaliśmy już w poście: 2,4 mln złotych za „stracone życie” to wciąż zbyt wiele w polskich realiach sądowych
Jak wskazują sami lekarze, wyobrażają oni sobie odpowiedzialność anestezjologów najczęściej w przypadku ewidentnych zaniedbań, np. wprowadzenia pacjenta w stan uśpienia w sytuacji, gdy butla z tlenem jest pusta, pacjentowi zordynowano niewłaściwe leki, albo gdyby lekarz opuścił salę operacyjną, a doszłoby do zatrzymania krążenia.
Czasami podanie leków używanych przy wprowadzaniu w stan znieczulenia ogólnego wywołuje reakcję alergiczną, wstrząs. Pacjenci muszą być świadomi tego, że nie ma specyficznych badań w kierunku ustalenia uczulenia na któryś z podawanych leków. Przed zabiegiem wiążącym się ze znieczuleniem ogólnym jako bezwzględne obowiązki anestezjologa wskazuje się przede wszystkim zbadanie pacjenta i przeprowadzanie szczegółowego wywiadu uwzględniającego uczulenia (także w rodzinie). Lekarz powinien poinformować pacjenta o zagrożeniach jakie za sobą niesie określona metoda znieczulenia. Pacjent musi to zrozumieć. Ostatecznie to on decyduje i ponosi ryzyko.
Anestezjolog powinien zgromadzić i przygotować zestaw leków oraz instrumentarium przed rozpoczęciem znieczulenia, następnie być podczas znieczulenia cały czas przy pacjencie, a po wybudzeniu przekazać go innemu lekarzowi pod opiekę.
Jeśli w trakcie znieczulenia pacjent umrze z powodu uczulonenia na któryś z podawanych leków, na co nic wcześniej nie wskazywało to lekarzowi nie można przypisać błędu (chyba że będzie niewłaściwie ratował pacjenta – o czym niebawem napiszemy). To się może zdarzyć zawsze, choć na szczęście bardzo rzadko.
Ocenia się, że w latach 40-tych minionego wieku jedna na 2500 operacji kończyła się śmiercią z przyczyn anestezjologicznych, podczas gdy w latach 70-tych już tylko jedna na 10.000 operacji kończyła się tak fatalnie. Jak wskazuje Ken Hillmann, jeszcze w latach 70-tych i 80-tych XX wieku na skutek nieumiejętności w sztucznym zasilaniu płuc tlenem pacjenci umierali. Respirator zamiast ratować – zabijał. Nie zdawano sobie bowiem sprawy, że płuca pacjenta z upośledzoną ich czynnością, nie mogą przyjmować tyle powietrza, ile płuca zdrowego człowieka. W takim przypadku bardzo łatwo zniszczyć zdrowe pęcherzyki płucne.
Wkrótce opublikujemy analizę sprawy karnej anestezjologa oskarżonego o niewłaściwie ratowanie pacjenta, który w trakcie znieczulenia wpadł we wstrząs. Wcześniej zaś pisaliśmy o problemie tzw. świadomości śródoperacyjnej.
Szerzej i rzetelnie na temat znieczulenia możecie Państwo poczytać w serwisie prowadzonym pod adresem: http://znieczulenie.org.pl
Prześlij komentarz