Narkoza świadoma, czyli medycznie rzecz ujmując niezamierzona świadomość śródoperacyjna, jest traumatycznym przeżyciem. Pacjent poddany operacji, pomimo zastosowania określonych środków, zachowuje świadomość i odczuwa ból. Jest to jedno z najbardziej przerażających doznań jakich można doświadczyć w związku z hospitalizacją. Zjawisko to przedstawiono w filmie „Awake” (na polskim rynku występującym pod tytułem „Przebudzenie”). Niestety, nie jest to tylko fikcja filmowa. Ocenia się, że u 0,1-0,2% pacjentów świadomość podczas operacji nie jest zniesiona. Może to być wynikiem błędu anestezjologa, tak ja miało to miejsce w przypadku Shermana Sizemore’a.
Sherman Sizemore cierpiał na bóle brzucha. Ich przyczyna była nieuchwytna, zdecydowano się więc operację otwarcia jamy brzusznej w poszukiwaniu przyczyny problemu (tzw. laparotomia zwiadowcza). Zabieg wykonano 19 stycznia 2006 r. w szpitalu Raleigh General Hospital.
Pacjentowi podano środki zwiotczające mięśnie, był więc „sparaliżowany”, nie zaaplikowano jednak środków znoszących świadomość i odczuwanie bólu. Pomimo tego zabieg rozpoczęto i kontynuowano przez 16-cie kolejnych minut, dopiero po upływie których zorientowano się w sytuacji. Z uwagi na podanie środków paraliżujących mięśnie Sherman Sizemore nie mógł w żaden sposób zakomunikować swojego cierpienia.
Pacjent przeżył traumę, popadł w depresję, nie mógł spać, opowiadał, że czuł się „jakby grzebano go żywcem”. Pacjentowi nigdy nie powiedziano, że nie był prawidłowo znieczulony, trapiły go więc wątpliwości, czy było to rzeczywiste przeżycie, czy przerażający koszmar senny.
Ostatecznie – targnął się na swoje życie. Niestety skutecznie.
Powództwo przeciwko anestezjologowi oraz szpitalowi wniosły jego córki. Domagały się odszkodowania za utratę osoby bliskiej, doświadczenie głębokiego skutku oraz psychiczne katusze.
Sprawę zakończono w drodze zawarcia ugody. Jej warunki nie są publicznie znane.
Ciekaw jestem jak taką sytuacją można by wtransponować w polskie prawo. Z formalnego punktu widzenia pokrzywdzony targnął się na swoje życie. Chyba nie bardzo można by przyjąć siłę sprawczą szpitala czy anestezjologa tzn. nie można by chyba zasadnie twierdzić że to w/w podjęli działania skutkujące zgonem, czy wprost spowodowali zgon. Z kolei dzieci ("pośrednio" poszkodowani jak już wspominano na blogu nie mają formalnych uprawnień do dochodzenia roszczeń które przysługiwały ich ojcu – oczywiście zakładając że roszczenie nie było dochodzone za życia zmarłego i nie zostało uznane przez pozwanych). Ciekawe jak wyglądałaby opisana sytuacja w polskich realiach.
Pytanie jest ciekawe i zasadne. Tego typu powództwa nie należą w USA do rzadkości (także pod względem układu podmiotowego stron). Literalna wykładnia przepisów k.c. rzeczywiście może stanowić barierę dla wytoczenia powództwa przez najbliższych zmarłemu. Sądzę, że polskich realiach nie byłoby łatwo przekonać sąd do tego, iż personel medyczny wykonujący zabieg w opisanych warunkach doprowadził do śmierci pacjenta, a tym samym iż jest on (ew. szpital) zobowiązany do naprawienia szkody (albo prościej – iż śmierć była następstwem rozstroju zdrowia w postaci depresji i załamania psychicznego, co było z kolei wynikiem wywołania zbyt "płytkiego" znieczulenia). Chciałbym zauważyć, że powodowie w omawianej sprawie twierdzili, że Sherman Sizemore przed operacją nie cierpiał na żadne zaburzenia psychiczne, a zatem to zabieg spowodował u niego depresję/załamanie psychiczne, które ostatecznie zakończyło się popełnieniem samobójstwa.
tylko czy w tego typu sytuacji w jakiej znalazł się Sherman Sizemore można mówić (na gruncie polskim) o normalnym związku przyczynowym pomiędzy zdarzeniem (wywołanie rozstroju skutkującego depresją) a "szkodą" tj. zgonem ?