Wypada zacząć od truizmu, iż urazy narządu ruchu niejednokrotnie wymagają interwencji chirurgicznej ze strony ortopedów — traumatologów. Operacje zaś zawsze pociągają za sobą pewne ryzyko. Negatywne skutki mogą być wpisane w ryzyko zabiegowe, ale mogą być też wynikiem błędu ludzkiego. W dzisiejszym wpisie przedstawimy przypadek pewnej kobiety, która doznała poważnego uszkodzenia ciała, co miało znaczne i długotrwałe konsekwencje zarówno dla jej zdrowia fizycznego, jak i psychicznego, a także pociągnęło za sobą znaczne koszty finansowe i potrzebę wsparcia ze strony rodziny.
Zatem - kobieta doznała uszkodzenia ciała (jakiego konkretnie nie ma większego znaczenia dla tej sprawy). Po tym incydencie została natychmiast hospitalizowana i zdiagnozowano u niej wieloodłamowe złamanie kości piszczelowej i strzałkowej, zerwanie LCL (a także choroby towarzyszące jak np. nadciśnienie tętnicze). Przeszła zabieg rekonstrukcji kości piszczelowej.
Niestety doszło do pogorszenia jej ogólnego stanu zdrowia (m.in. w zakresie pracy nerek i wątroby), na skutek czego przeniesiono ją na oddział chorób wewnętrznych. Na ortopedię jednak wróciła dość szybko wobec destabilizacji złamania - musiała przejść kolejny zabieg operacyjny. Po tych zabiegach pacjentka przez długi czas była unieruchomiona, cierpiała na brak czucia w stopie i miała trudności z chodzeniem.
Te „ułomności” w chodzie w końcu doprowadziły do tego, iż pacjentka potknęła się, doznając złamania ręki i kręgu lędźwiowego.
Pacjentka poniosła wysokie koszty leczenia, w tym prywatnej rehabilitacji, wizyt lekarskich, zakupu ortez, obuwia medycznego i innych środków pomocniczych. W sumie, wydatki na leczenie i rehabilitację wyniosły kilka tysięcy złotych.
Uszkodzenie ciała powódki miało także poważny wpływ na jej zdrowie psychiczne. Cierpiała na depresyjne nastroje z powodu powolnego powrotu do zdrowia i poczucia wyłączenia z aktywnego życia. Musiała korzystać z leków uspokajających, przeciwbólowych i nasennych.
Pomimo licznych zabiegów rehabilitacyjnych i medycznych, stan zdrowia kobiety nie uległ znacznej poprawie. Ostatecznie została uznana za trwale niezdolną do samodzielnej egzystencji. Przed wypadkiem była osobą aktywną i samodzielną, natomiast po wypadku znacznie ograniczyła swoją aktywność, a jej zdolności motoryczne zostały znacząco upośledzone.
W tak zarysowanym stanie faktycznym pacjentka zdecydowała się pozwać szpital o zapłatę 200 tyś. zł zadośćuczynienia oraz ponad 55 tyś. zł. odszkodowania. Dlaczego pozew ? Pacjentka zarzuciła, iż zaburzenia czucia w stopnie, trudności z chodem, które doprowadziły do upadku i złamań, były związane ze szkodą, którą wyrządzono jej na etapie wcześniejszego leczenia ortopedycznego.
W sprawie naturalnie zostali powołani biegli. W ich opinii uszkodzenie nerwów obwodowych było wynikiem błędów lekarskich, co skutkowało powstaniem uszczerbku na zdrowiu w wysokości 30%. Rokowania na przyszłość co do stanu zdrowia powódki nie były pomyślne, a jej epizody chorobowe były oceniane jako losowe, choć mogące być związane z przebytym urazem kolana i wiekiem.
W kontekście finansowym kobieta zarabiała 2.350 zł netto z emerytury i spłacała dwa kredyty. Koszty jej leczenia i życia były znaczne w porównaniu do jej dochodów.
Pozwany szpital wniósł o oddalenie powództwa i zasądzenie od powódki kosztów procesu, w tym kosztów zastępstwa procesowego. Pozwany argumentował, że leczenie powódki było prowadzone prawidłowo i z zachowaniem standardów medycznych. W związku z tym pozwany nie uznawał odpowiedzialności za skutki, które pacjentka wiązała z błędem medycznym.
W konsekwencji sprawa ta skupiała się na ocenie, czy doszło do błędu medycznego oraz na określeniu odpowiedzialności szpitala za powstałe w jego wyniku skutki zdrowotne i finansowe poniesione przez powódkę.
Sąd, aby ocenić odpowiedzialność placówki medycznej, musiał zbadać, czy doszło do zawinionego działania lub zaniechania przez personel medyczny oraz, czy wystąpił adekwatny związek przyczynowy między tym działaniem a szkodą pacjentki. Na podstawie materiału dowodowego, w tym i opinii biegłych sąd stwierdził, że i powódki doszło do powstania powikłania pierwotnego zabiegu operacyjnego. Jednocześnie wskazano, iż powikłanie to nie powinno było wystąpić przy prawidłowym wykonaniu operacji i było zawinione przez lekarza operującego.
Sąd uznał, że pacjentce należy się zarówno zadośćuczynienie jak i odszkodowanie. W związku z tym zdecydował się przyznać poszkodowanej kobiecie zadośćuczynienie w wysokości 150.000 zł oraz odszkodowanie w wysokości 15.000 zł. Kwoty te miały rekompensować doznaną krzywdę, cierpienia fizyczne oraz psychiczne, oraz straty związane z uszkodzeniem ciała i zdrowia. Odszkodowanie obejmowało koszty opieki, leków, prywatnych wizyt lekarskich i rehabilitacji.
Prześlij komentarz